Przejdź do głównej zawartości

Łąki Orłowskie

W mroźną niedzielę 14 stycznia dwuosobowa grupa pod przewodnictwem doktora Macieja Telszewskiego (Uniwersytet Gdański) w towarzystwie inżyniera Wojciecha Drzazgowskiego (Politechnika Gdańska) wyruszyła nad Zatokę Gdańską w okolicy Gdyni Orłowa penetrować akwen morski znany popularnie jako Łąki Orłowskie. A co przeżyli i widzieli blog ten wszystko Wam opowie!

Dr Telszewski (z lewej) i inż. Drzazgowski
Dr Telszewski (z lewej) i inż. Drzazgowski
Cele wyprawy nie były do końca sprecyzowane i prawdopodobnie głównie z tego powodu można ją uznać za wspaniały sukces... dydaktyczny 😉

Temperatura powietrza wynosiła niewiele powyżej -5 stopni Celsjusza - bardzo dobre warunki do sprawdzenia suchego skafandra ScubaPro Extender w kombinacji z zestawem ocieplającym NoGravity (ocieplacz Narwhal + skarpety i rękawiczki) i suchymi rękawicami (montowanymi na pierścieniach Viking).

Założenia nurkowania zakładały wejście z brzegu, wypłynięcie w głąb zatoki i osiągnięcie głębokości między 4 a 6 metrów. Planowany czas to ok. 30 minut w wodzie. W rzeczywistości osiągnęliśmy zanurzenie 1,8 m... o łącznym czasie 1 minuty 😉

Przy wejściu do wody z nie do końca jasnej przyczyny odmówił pracy mój inflator BCD - nie byłem w stanie napompować jacketu. Ze względu na planowany rodzaj nurkowania (płytkie, testowe) zdecydowaliśmy się jednak wejść do wody i polegać na suchym skafandrze jako narzędziu kontroli pływalności.

Przy dość mocno falującej powierzchni wody szybko okazało się, że 12 kg balastu to nieco za mało żeby swobodnie się zanurzyć - prawdopodobnie powodem była zwiększona przez dość gruby ocieplacz pływalność. A już pierwsze zanurzenie maski pod wodę sprawiło, że zetknąłem się z czymś o czym dotąd wyłącznie czytałem - zupełny brak widoczności. To znaczy - nie, że widać na metr czy 50 cm... mimo latarki nie byłem w stanie odczytać np. azymutu na kompasie czy wskazań komputera nawet po przytknięciu go do szyby maski!!!

Przy zerowej widoczności odnalezienie się było wyjątkowo trudne.
Dr Telszewski I suppose?
Yes! How did you find me?
Najwyraźniej fale były wystarczająco mocne aby podnieść z dna ogromne ilości piasku i różnego rodzaju osadów i kompletnie wyzerować wizurę. Zapewne byłaby ona znacznie lepsza... jakieś 200 m dalej :-) Niestety (na szczęście?), nie zdecydowaliśmy się ryzykować wypłynięcia bardziej w głąb zatoki. I bardzo dobrze, bo...

...chwilę później - prawdopodobnie ze względu na kilkukrotne wynurzenie (spowodowane dodatnią pływalnością i falami) kompletnie zamarzł mój automat! I nic się nie dało już z tym zrobić - zanurzanie w wodzie, dmuchanie, stukanie, prośby i zaklęcia na nic - podawał powietrze jakby od tego zależało jego życie 😉 
Nie pozostało nic innego jak wrócić na brzeg, sklarować sprzęt i ... planować następnego nurka 😈

Automaty zamarzają przy -5!
Automat, morze i mróz :-)

Skończyło się w zasadzie praktycznie bez nurkowania, ale jednak z pełnym zanurzeniem... wróciliśmy bogatsi w sporo doświadczeń. Okazało się, że suchy skafander ScubaPro Extender sprawdził się świetnie. Absolutnie żadnego przeciekania, wygodne zakładanie, swoboda ruchów. Pewnie sporą zasługę należy przypisać neoprenowej kryzie zamontowanej u dealera - Centrum Nurkowe Tryton w Gdańsku (bardzo dziękuję Pani Kasiu 😁 ).
Mam wprawdzie pewne wątpliwości co do operowania zaworami przy skafandrze, ale to raczej kwestia wprawy niż jakiejś wady konstrukcyjnej.

Schnący suchar :-)
(Prawie) suchy skafander ScubaPro Extender

Ocieplacz NoGravity Narwhal, mimo iż nie jest to model ani najnowszy ani najcieplejszy, zdał egzamin celująco. Cały czas (zakładanie sprzętu, nurek i klarowanie sprzętu - łącznie około 3 godzin) było mi naprawdę ciepło, zero dyskomfortu. Skarpety NoGravity podobnie - stopy zupełnie mi nie zmarzły. Poprzednie nurkowanie w suchym bez tych dodatków (zwykłe skarpety i cieńszy ocieplacz innej firmy) i w znacznie cieplejszych warunkach (5 stopni na plusie) wspominam duuużo gorzej. Wielkie brawa dla NoGravity!

Genialnym wynalazkiem są też suche rękawice - pierścienie Viking są bardzo wygodne w obsłudze i zapewniają nieporównanie większy komfort niż rękawice mokre, szczególnie w tak zimnych warunkach.

Wnioski z dzisiaj? Sprzęt sprawdza się dobrze, ale jednak trzeba uważać na warunki pogodowe. Wydarzyło się dzisiaj wiele rzeczy o których wcześniej tylko czytałem lub słyszałem z opowieści. Słusznym było założenie płytkiego i bezpiecznego nurkowania - przy podobnych problemach na większej głębokości pewnie nie skończyłoby się tak wesoło... cenne doświadczenie na przyszłość!

A najważniejsze - świadomość, że masz nurkowego partnera na którego możesz liczyć! Bardzo dziękuję doktorze Telszewski! Do następnego razu! 😎


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Styczniowa (ORP) Bryza

Zima jest bardzo dobrym okresem do nurkowania w Bałytku za względu na lepszą niż latem widoczność. Jestem przekonany, że znaczny wpływ na to ma zdecydowanie mniejsza liczba nurków mącących wodę (a nie jakieś tam kwitnięcia i inne biologiczne cuda) 😏 Postanowiliśmy skorzystać z tych sprzyjających warunków i zanurkować na wraku ORP Bryza koło Helu. Okolice Domu Morświna na Helu Spotkanie ustalone zostało na 10 rano niedaleko Domu Morświna w Helu - w idealnym miejscu do zejścia do wody z brzegu i dopłynięcia wzdłuż falochronu do poręczówki prowadzącej na wrak. Okolice Domu Morświna na Helu Wschodzące słońce Aby dojechać z Gdyni do Helu na 10 rano trzeba wyjechać około 1,5 godziny wcześniej...a to znaczy pobudkę przed 7 rano (jeśli poranki są w Waszym wydaniu tak powolne jak w moim... są pewnie ludzie, którzy wstając o 8 rano też by zdążyli, ale ja zdecydowanie do nich nie należę!). Niewątpliwym plusem wczesnego wyruszenia była możliwość podziwiania w drodze u

Czy jest tu ktoś kto nigdy nie nurkował?

„Ciemno, zimno i do domu daleko” Na głębokości około 6 metrów zaczyna się robić ciemno. W zasadzie już tuż pod samą powierzchnią nie jest za jasno – woda wprawdzie raczej czysta, wizura teoretycznie na 5-6 metrów, ale jesienny dzień pochmurny i dżdżysty, więc światła mało. Zaczyna robić się ciemno. I zaczyna robić się zimno. Woda przy powierzchni ma pewnie ze 12 stopni, ale im niżej tym zimniej, po chwili robi się już tylko 8. Zasadniczo nie jest to za duży problem o ile nurkuje się w sucharze… Po paru metrach odzywa się moje prawe ucho – czasami muszę dać mu chwilę na wyrównanie ciśnienia. Sygnalizuję problem i lekko podpływam ku górze. Przełknięcie śliny i słyszę już charakterystyczne pyknięcie – ciśnienie się wyrównało. Opadamy dalej. Teraz widzę już tylko światła latarek. Zasada jest prosta – latarkę włączasz jeszcze na powierzchni i wyłączasz dopiero po wynurzeniu. Jeśli nastąpi awaria i światło zgaśnie – kończymy nurkowanie i wychodzimy. Teraz zaczynam odczuwać ciśni